A jednak czosnek...

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Te wampiry to dziwne stworzenia. W sumie to chyba jednak boją się czosnku, srebra i krzyży. Chyba nawet nie są takie znów nieśmiertelne i doskonałe. Za to kochają na zabój. Dosłownie.

Tak jest w filmie F.F. Coppoli "Dracula", gdzie dzielny rycerz Vlad (Gary Oldman - mmmniam) wypowiada wojnę Bogu i wszystkiemu co święte. Staje się sługą ciemności - potężnym i okrutnym, lecz w gruncie rzeczy działającym w imię miłości właśnie. To za nią wyrusza kilka wieków później z ojczystej Rumunii do XIX-wiecznego Londynu. W narzeczonej swego prawnika dostrzega ukochaną sprzed lat.

Na fali oglądanych ostatnio filmów o krwiopijcach dochodzę do wniosku, że ta produkcja broni się przed upływającym czasem. Może to kwestia sztuczności zamierzonej: papierowych dekoracji i wiader czerwonej farby, którą chlusta się obficie na planie. Może teatralności, której nie boi się Coppola. A może czarowna, hipnotyczna wręcz muzyka Wojciecha Kilara.

Gwiazdorska obsada też robi swoje. Wspomniany już Oldman w roli tytułowej, młody Keanu Reeves jako prawnik, Jonathan Harker i Winona Ryder grająca jego ukochaną Wilhelminę - to dopiero początek. Na deser jest jeszcze świetny jak zawsze Anthony Hopkins, wcielający się w postać Abrahama Van Helsinga - pogromcy "wampierzów". A jako wisienka na torcie: wijąca się półnago Monica Bellucci, jako jedna z trzech narzeczonych Drakuli.

Mówcie co chcecie, nie potrafię się oprzeć tej produkcji. Oczarowuje mnie za każdym razem, gdy ją oglądam. Nawet jeśli puszcza ją jedna z komercyjnych stacji, przerywając seans co kwadrans reklamami i zapowiedziami durnych idiotele, a przez resztę projekcji bimbająca mi na ekranie różnymi informacjami o plebiscytach i zapowiedziami kolejnych punktów programu. Nawet taki survival mnie nie odstrasza. Uzbrajam się w czosnek i oglądam aż do ostatniej... kropli krwi ;)

Zwiastun:

Mimo że osobiście wolę Herzoga, to "Dracula" Coppoli rzeczywiście się broni aktorstwem, muzyką i klimatem. Tylko jakoś nie mogę uwierzyć, że Keanu Reeves świetnie zagrał. To on w ogóle umie grać?

@doktor_pueblo: qrcze, już trzeci raz czytam swoją notkę i naprawdę nie dostrzegam żadnej superlatywy przy ocenie aktorstwa K.Reeves'a. Nie napisałam, że zagrał chociażby dobrze, czy poprawnie. Po prostu, że jest gwiazdą - kolejnym celebrytą, wymienionym na liście płac, w napisach końcowych ;)

No ale to co to za zaleta, że grają celebryci? Młode gwiazdki z Harrego Pottera też są celebrytami a wielkimi aktorami to nie są i jakby film zawierał tylko ich, to chyba bym sobie darowała... I że Hopkins na deser? Hopkins to dla mnie w każdym filmie danie główne. :)

@mazureQ E tam, najpierw są pochwały teatralności i muzyki, a poniżej piszesz, że gwiazdy "też robią swoje", co sugeruje, że dobrze grają, czy jak? :)
Ale rozumiem, że Keanu Reevesa to nie dotyczy. I całe szczęście, bo już się martwiłem, że będę musiał ponownie obejrzeć "Draculę", żeby zobaczyć ten cud na własne oczy ;)

Keanu w tym filmie nie przeszkadza, głównie dlatego, że prawie zawsze występuje na ekranie w tandemie z Hopkinsem albo Oldmanem i można na niego nie zwracać uwagi ;)

@doktor_pueblo: Wierz mi lub nie, ale znam takich co obejrzeli ten film w y ł ą c z n i e ze względu na grającego w nim "Kjanusia" (hihi). De gustibus non est disputandum... ;)

@Esme: Hopkins to całkiem osobna historia. A celebrytów się nie czepiaj, bo Twoje danie główne też należy do nich ;)

@mazureQ niby wszyscy celebryci są równi, ale jednak niektórzy są równiejsi ;)

@Esme: ...a to fakt ! "autentyczny" ;P

Tylko i wyłącznie. ;P

Dodaj komentarz